14 lutego 2010
Lena Sikorowska

Smutne walentynki

14 lutego 1991, czyli 19 lat temu nagle odeszła Mama.
Pamiętam ten zimowy dzień. Rano Mama zeszła do mnie (mieszkałam na parterze), chciała porozmawiać,  zmartwiona moją rodzinną sytuacją. Ja jednak spieszyłam się do pracy. „Mamuś, jak wrócę, to porozmawiamy. Nie martw się”- powiedziałam i pojechałam do Simoradza. Wracałam koło 14. Wysiadając z samochodu, zobaczyłam kuzyna zmierzającego w moją stronę. „Twoja mama źle się poczuła” – powiedział…

Długo do mnie nie docierało, że już Jej nie zobaczę.

Było to w półtora roku po śmierci mojego Taty.  Mama także odeszła młodo i – wydawało się – w pełni sił. Skończyła właśnie 60 lat, przeszła na emeryturę i wreszcie zaczęła odpoczywać po naprawdę niełatwym życiu. Nie nacieszyła się spokojem, nie zrealizowała swoich marzeń.

Ale nadal jest obecna w moim życiu.

To ostatnie  zdjęcie Mamy -wykonane pół roku wcześniej w 7 urodziny Kasi – 15 sierpnia 1990.

One Comments

  • Odpowiedz

    Kasia Krusiec

    14 lutego 2010

    Od tamtego czasu minęło już tyle lat… Gdy to się stało, byłam małym dzieckiem, do którego przez długi czas nie docierało, co tak naprawdę się stało. Jako 7-letnie dziecko tego pamiętnego dnia bawiłam się w zaśnieżonym ogródku, chodziłam po wyrzuconej po remoncie futrynie w kolorze jasnoniebieskim, a Babi (tak na nią mówiłam) zabrała się – jak zawsze – za pracę ponad swoje siły. Ze strychu na drugim piętrze ściągnęła wielgachny dywan i postanowiła go wytrzepać na śniegu. Ja, jak gdyby nigdy nic bawiłam się za krzakiem cisu, kiedy nagle przestałam słyszeć charakterystyczne odgłosy trzepania. Babcia leżała nieprzytomna, a z ust płynęła jej krew i wsiąkała w śnieg… W ogóle nie potrafiłam ogarnąć tego, co się stało. wołałam ją, cuciłam, ale nic nie pomagało. Potem pamiętam tylko, że strasznie krzyczałam i płakałam, aż zaalarmowałam sąsiadów. Przyszła chyba Pani Halina, a dalej nic już nie pamiętam. Nic do mnie nie docierało, nie umiałam płakać, nie mogłam pojąć co się stało. Po prostu Jej już nie ma…
    Dopiero po latach, a szczególnie teraz, kiedy Mama zabrała się za tę stronę, dociera do mnie, jak strasznie mi Jej brakuje. Zawsze była przy mnie, zawsze miała czas, ciepłe słowo. Zawsze niosła pomoc. A potem nagle to się skończyło, a ja nawet tego nie rozumiałam. I teraz jest mi smutno, niesamowicie smutno – za wtedy – że już nigdy z Nią nie porozmawiam, nigdy nie spędzę z nią ani odrobiny czasu :'(

Dodaj komentarz