Dopiero teraz się zorientowałam, że nie ma tu ani słowa o moich Najbliższych – adresatach tej strony! Co za niedopatrzenie!
Jak tylko Najbliżsi pozwolą – ochrona danych osobowych! – natychmiast uzupełnię 🙂
...i nie tylko ;-)
Dopiero teraz się zorientowałam, że nie ma tu ani słowa o moich Najbliższych – adresatach tej strony! Co za niedopatrzenie!
Jak tylko Najbliżsi pozwolą – ochrona danych osobowych! – natychmiast uzupełnię 🙂
Przy okazji wpisu o Dziadku Henryku wspomniałam o Panu Jerzym Klistale, który wytrwale i wbrew wszelkim przeciwnościom zbiera materiały i publikuje wydawnictwa dotyczące osób poszkodowanych w czasie II wojny światowej. Odbyliśmy kilka sympatycznych rozmów, z których wyniknęła konieczność stworzenia notki także o moim Ojcu – więźniu Montelupich. Zadanie nie było łatwe – tak trudno w punktach, w kilku suchych słowach zamknąć tak ważną dla mnie Osobę. W końcu wspólnie udało się stworzyć następujący biogram:
SIKOROWSKI LESZEK, pseud. „Beduin”,
Więzień w Krakowie.
Urodzony 17.02.1923 w Trzebini, syn Henryka i Eleonory z d. Słatyńska. Do szkoły podstawowej uczęszczał we Włocławku, Chorzowie, Krakowie i Skoczowie. W 1939 r. ukończył 3. klasę Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego w Cieszynie. Okres okupacji spędził w Krakowie, gdzie pracował i uczył się. W 1943 r. po ukończeniu Szkoły Budownictwa otrzymał dyplom technika budowlanego. Zaangażowany w organizacji konspiracyjnej w Krakowie.
Aresztowany przez gestapo dwukrotnie i więziony w więzieniu Montelupich w Krakowie. Pierwszy raz przebywał w tym więzieniu od 23.01. do 29.01.1941 r. Drugi raz aresztowany 27.10 i więziony do 3.12.1943 r. – zwolniony z dalszego przetrzymywania w więzieniu dzięki skutecznej interwencji rodziny. Po wyzwoleniu wrócił do Skoczowa. Pracował jako technik budowlany, a od 1957 – po uzyskaniu na Politechnice Krakowskiej dyplomu – jako inżynier budownictwa lądowego ze specjalnością bud. przemysłowego (m.in. w Katowicach, Żorach, Skoczowie, Bielsku-Białej, Cieszynie, Ustroniu). Dodać należy, że od 1934 roku należał do Związku Harcerstwa Polskiego, któremu pozostał wierny do ostatnich chwil życia. Po okupacji niemieckiej współtworzył skoczowskie harcerstwo, organizował drużyny, szczepy, prowadził obozy harcerskie, pełnił wiele harcerskich funkcji – także Komendanta Hufca Skoczów. Pasjonował się historią, szczególnie Skoczowa, któremu poświęcił wiele lat społecznej pracy (wykopaliska w grodzisku wczesnośredniowiecznym – „Piekiełku”, Towarzystwo Miłośników Skoczowa, utworzenie skoczowskiego muzeum, obchody 700-lecia miasta i wiele in.)
Zmarł 7.08.1988 r.
Bibliografia: Informacja córki Bogny Sikorowskiej, która poświęciła ojcu stronę internetową: https://sikorowska.net/rodzinnie/.
Już tyle czasu upłynęło…
A mnie ciągle się „pocą oczy”… Pamiętasz, Tato, słowa Nel…
30.01.2011
Było to w lipcu 1956 roku. Dwie panny Ferfeckie zdecydowały się na zamążpójście. Stenia wybrała Józka Gańczarczyka, Lena – Leszka Sikorowskiego.
Według relacji Mamy w naszym małym miasteczku byłoby to zdaje się dość ekscytujące wydarzenie, więc postanowili wziąć ślub cicho i dyskretnie poza Skoczowem i na dodatek bez zbędnych wydatków, jakie by ich nie ominęły, gdyby zaślubiny odbyły się w Skoczowie. Nie cierpieli na nadmiar gotówki, nie mieli ochoty na kosztowne klasyczne weselisko, a poza tym zawsze mieli oryginalne pomysły.
Zapakowali swoje rzeczy, wsiedli… oczywiście – na motocykle
czytaj dalej…Dziadka Henryka, niestety, nie mogłam poznać, bo zginął w KL Dachau w 1940 roku. Wiem, że był BARDZO WAŻNY dla mojego Taty.
I dlatego w przyszłości poświecę Mu pewno czytaj dalej…
Wakacje – czas obozów harcerskich, biwaków. Znów przypomniał mi się Dom Harcerza, który był niezłą bazą harcerzy. Co z tego wszystkiego pozostało?
Nie skomentuję, bo nie używam brzydkich wyrazów.
Wśród dokumentów Taty znalazłam szkice, a nawet gotowe projekty harcówki. W pierwotnym zamierzeniu Tato przygotowywał adaptację małego budynku przy SP1. Niestety, inwestycja ta nie zainteresowała chyba nikogo i skoczowscy harcerze nadal byli bezdomni (wypowiedziano im w SP1 dotychczasową salkę). Nie wiem, skąd się wziął pomysł nabycia budynku na Górnym Borze.
W każdym razie Tato nieźle się „nadreptał”, czytaj dalej…Tato kochał motocykle
i życie pod namiotem, zatem wakacje moich Rodziców to były motorowe wycieczki po Polsce. czytaj dalej…A właściwie początek – bo dotarłam do dawnych informacji.
Trudno pisać szczegółowo – pracował w tak wielu miejscach, w ramach każdego zatrudnienia nadzorował tyle rożnych inwestycji budowlanych, że przeglądając zaświadczenia wszelakie, straciłam już rachubę i orientację. Zresztą, nie chodzi mi przecież o kwestionariusz osobowy, więc poniżej tylko krótki zarys z najważniejszymi miejscami zatrudnienia.
Czas okupacji Tato spędził w Krakowie. Pracował wówczas czytaj dalej…
Bretek to pierwszy tak naprawdę mój pies.
Kupiliśmy go na wystawie psów rasowych w Bielsku, w sierpniu 1982 roku. Mój mąż właśnie został powołany do wojska i Bretek miał mi umilić samotność.
Bret z Grodu Juranda w Szczytnie miał wspaniały rodowód i… czytaj dalej…
Zawsze towarzyszyły mojej Rodzinie. Taty młodość udokumentowano zdjęciami.
Jest wśród nich wiele, na których pojawiają się różne czworonogi. Miauczenie, poszczekiwanie stanowiło normalność.