Aktualności, Hobby, W naszym domu

Świątecznie…

Wiosenne, ciepłe święta Wielkiejnocy były także ciepłe i rodzinne w naszym domu. Czyniło się wówczas większe niż zwykle porządki. Częściej warczała nasza stara pralka (AlbaCygnus? Na pewno nie Frania). Pachniało wiosną, było radośnie, złociście (forsycje, żonkile, frezje, tulipany…, a dla taty specjalnie hiacynty, choć nie złociste :)) i chciało się żyć (mimo że w naszym domu nie było zwyczaju zajączkowych prezentów 🙂 ). czytaj dalej…

Lena Sikorowska, Praca

Moja Mama w pracy

Wiele osób pamięta moją Mamę z tzw. „Wudetu”, czyli Wiejskiego Domu Towarowego (WDT) w Skoczowie  należącego do GS* , a także ze sklepu odzieżowego WPHW* („Dom Mody”? nie mogę sobie przypomnieć nazwy) na rogu Cieszyńskiej i Kościelnej.

Co było wcześniej? Ze starych legitymacji i rożnych dokumentów dowiedziałam się, że od 1946 roku Mama pracowała w Bielskich Zakładach Poligraficznych.

czytaj dalej…

Aktualności, Leszek Sikorowski, Praca

Na budowie, czyli o pracy mojego Taty

Najlepiej pamiętam i najdokładniej udokumentowana została ostatnia praca Taty (od 1969r) – w Zarządzie Inwestycji Dzielnicy Leczniczo-Wczasowej (później – w 1971 – zmieniono na „Leczniczo-Rehabilitacyjnej”) w Ustroniu-Zawodziu.  Oprócz „normalnej” pracy budowlańca Tato przygotowywał także dokumentację fotograficzną całego przedsięwzięcia – stąd dużo różnych fotografii, które zamieszczam w galerii.

Tu tylko dwa zdjęcia –

Takiego Tatę i Jego pracę w Ustroniu pamiętam bardzo dobrze 🙂

Hobby, Leszek Sikorowski

Mały szkic na temat zainteresowań Taty

Najważniejszą pasją Taty było oczywiście harcerstwo, więc poświęcę mu osobny rozdział tej strony. Równie ważna dla Taty była historia, archeologia, a że swoje życie związał ze Skoczowem, zatem więcej na ten temat znajdzie się w części Skoczów, historia. W obu tych rozdziałach liczę na pomoc Przyjaciół Taty :). Trudno mi bowiem, to wszystko poukładać, jako że byłam wtedy zbyt smarkata lub zbyt „zielono” miałam w głowie, powiem używając eufemizmu.

Próbuję zebrać wszystko, co wiem na temat zainteresowań Taty,  zapiszę zatem na razie tylko w punktach, o czym powinnam tu opowiedzieć:

czytaj dalej…

Tato w oczach Przyjaciół

Tadeusz Kopoczek: MÓJ PRZYJACIEL LESZEK

TADEUSZ KOPOCZEK

MÓJ PRZYJACIEL LESZEK

Poznaliśmy się w kwietniu 1957 roku na zbiórce „Podhalanki”. Zaproponował:

– Druhu, pożyczcie mi drużynę. Na sobotę i niedzielę…

Po kilku tygodniach nasza znajomość przerodziła się w męską, dojrzałą przyjaźń. Zbędne były deklaracje i banalne zapewnienia. Mogliśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji, nigdy nie doznając zawodu. Takie jest moje zdanie i jestem pewien, że takiego samego  byłby także Leszek.

czytaj dalej…

Aktualności, Tato w oczach Przyjaciół

Przyjaciele o Leszku

Dzięki uprzejmości prawdziwego PRZYJACIELA Taty – Druha TADEUSZA KOPOCZKA – mogę opublikować tu artykuł, który pojawił się w najnowszym – XV Kalendarzu Miłośników Skoczowa 2010 (Towarzystwo Miłośników Skoczowa 2010).

Kiedy słucham wspomnień Druha Tadeusza, mogę pozazdrościć mojemu Ojcu tej pięknej PRZYJAŹNI.

Dziękuję Druhowi Tadeuszowi za wszystkie ciepłe słowa o moim Tacie.

Jestem wdzięczna za wsparcie, którego udzielił mojej Mamie i mnie, kiedy Taty zabrakło. Także za to, że ZAWSZE mogłam i mogę liczyć na pomoc i radę.

Dziękuję za każdą chwilę rozmowy, a teraz głównie za cierpliwość (wiem, jaką jestem gadułą) i poparcie mojego pomysłu pt. „Rodzinnie”.

I proszę o… jeszcze 🙂

Bogna

W naszym domu

Metody wychowawcze

Nie wiem, jak Tato to robił – w każdym razie – bardzo umiejętnie i dyskretnie, nim nastolatka zdążyła się „najeżyć” i sprzeciwić – próbował rozwijać moje horyzonty. W innym wpisie już wspomniałam, że nie wiem, jak i kiedy polubiłam muzykę klasyczną i – choć nigdy nie poznałam jej w stopniu zadowalającym – jednak lubię jej słuchać.

W naszym domu panował taki zwyczaj, że gdy domownicy wracali ze swoich zajęć, słyszeli z ust Taty:  „Koza*, opowiadaj!” czy „Elenai*, opowiadaj!”.  I zawsze się znajdowało czas na rozmowy o minionych chwilach. To nie było zdawkowe, kurtuazyjne  „Co słychać?”. To było szczere zainteresowanie, a w stosunku do mnie – powiedziałabym nawet – działanie celowe, nieco podstępne 😉

Otóż – zdawałam wtedy relację nie tylko na temat szkolnych koleżanek czy przerw międzylekcyjnych, ale także z tego, czego się w szkole uczyliśmy. Nie sądzę, żeby Tato aż tak był zainteresowany, np. dopływami Wisły, ale słuchał cierpliwie, zadawał pytania. I tym sposobem ja układałam sobie zdobyte informacje, utrwalałam je, a na dodatek uczyłam się mówić – jak najpłynniej („eee…”,”ten…”, „taki…” – były delikatnie eliminowane z moich wypowiedzi). To, że teraz moje Dzieci starają się mówić „w punktach”, ma chyba właśnie korzenie w tamtych czasach. Poukładaj sobie w myśli, co chcesz powiedzieć i dopiero mów – tego nauczył mnie Tato. (Z realizacją różnie bywa 🙂 )

Szkolne wypracowania wcale nie były dla mnie proste, często miałam pustkę w głowie, brakowało mi słów. I zdarzało się, że Tato podrzucał mi jakąś opowieść na podany temat- inaczej mówiąc podsuwał mi ustne wypracowanie.

Początkowo w dużym stopniu wzorowałam się na jego wypowiedziach, później jednak – sama nie wiem kiedy – pisanie stało się prostsze i już nie zawracałam Tacie głowy. Teraz – jako nauczycielka j. polskiego – sprzeciwiam  się wprawdzie wypracowaniom pisanym przez mamusie czy tatusiów, ale doskonale wiem, z własnego doświadczenia, że odpowiednio podsuwane sformułowania i pomysły mogą przynieść całkiem przyzwoite efekty (powiem tak troszkę nieskromnie 🙂 )

Na zakończenie tego odcinka zdjęcie z edukacyjnego spaceru po wystawie zorganizowanej  z okazji Dni Skoczowa

Foto: Tadeusz Kopoczek

cdn.

* „Koza” to o mnie 🙂
* Tak to z Heleny Mama stała się Leną, a nawet  „Elenai” – tak się Tacie – jak mawiał – z Malczewskim („Śmierć Ellenai”) jakoś skojarzyło. Nie sądzę, żeby się zaczytywał w Słowackim z własnej i nieprzymuszonej woli. Ówczesne systemy kształcenia bywały o wiele bardziej wymagające, a poza tym nauczycielem Taty był i Gustaw Morcinek, i Julian Przyboś, więc może jednak „Anhelli” stał się przyczyną? (Wiem z grubsza, o co chodzi, ale  nie czytałam, od razu się przyznaję.)